a dla mnie ogromna satysfakcja. Czytasz? Skomentuj.
Nie masz konta na blogspocie? Wybierz opcje ''anonimowy'' :)
Wbiłem wzrok w biały sufit, próbując odsunąć wszystkie myśli na bok. Było jeszcze wcześniej. Nie chciałem ruszać się z miejsca z obaw, że mógłbym obudzić moją ukochaną. Męczyłem się całą noc z bezsennością. Nie mogłem zasnąć po telefonie od mojego kuzyna.
Wiedział, jakie miałem zdanie, co do moich biologicznych rodziców, ale czuł się odpowiedzialni i przekazał mi informacje. Moja rzekoma matka nie czuła się najlepiej i od kilku dni przebywała w szpitalu. Lekarze obserwowali ją drugą dobę nie wiedząc, co może jej dolegać. Z dnia na dzień jej stan pogarszał się. Powinno mnie to w ogóle nie ruszyć, ale stało się inaczej. Nie dawało mi to spokoju. Znów z bólem serca miałem przed oczami wyobrażoną scenę, jak wyrzucam z siebie całą swoją złość na ich, że zostawili mnie samego, że nigdy nie mogłem na nich polegać, nie miałem w nich oparcia. Chciałem pozbyć się tego bagażu złych wspomnień i zacząć naprawdę nowe lepsze życie, o które walczyłem cały czas.
Nie mogłem dalej tak bezczynnie leżeć i jak najciszej wydostałem się z łóżka, otulając pościelą Camille. Wyszedłem z pokoju do salonu, gdzie na sofie siedział Nate, popijając coś z kubka. Zdziwiony patrzyłem w jego stronę. Natomiast on zaciekawiony spoglądał na mnie. Usiadłem obok niego.
- Co tutaj robisz o tej porze? Czemu nie śpisz?
- Mógłbym zapytać cię o to samo... ale nie muszę. Widzę, co dzieje się.
Przed Nate'em nie ukryłbym niczego. Za dobrze mnie znał, by dać się nabrać na tłumaczenia typu- nic takiego. Zaraz więc przedstawiłem mu wszystko, jak ma się.
- Powinieneś przemyśleć to na spokojnie. Mimo żali, które kryjesz w sobie, chciałeś spojrzeć im prosto w twarz, a to może być ostatnia taka szansa.
Miał rację, ale czy zdołam na pierwszy krok tego nie byłem już pewny.
Nasz miesiąc miodowy zbliżał się ku końcowi. Chciałam przedłużyć czas i przytrzymać przy sobie moją ukochaną Agnes z Nate'em jak najdłużej. Gdybym tylko mogła coś zrobić to zrobiłabym to bez wahania. Był to najlepszy miesiąc miodowy, jaki sobie mogłam wymarzyć i z całego serca byłam wdzięczna za niego dla mojego ukochanego. Wtuliłam się w niego siedząc mu na nogach w jeden z cieplejszy dni od bardzo dawna. Słońce rumieniło nasze twarze i rozświetlało jego krótkie ciemne włosy. Delektowałam się tymi ostatnimi bezcennymi chwilami, kiedy mogłam cieszyć się obecnością najbliższych mi ludzi na świecie.
W oddali słyszałam śmiech mojej przyjaciółki, którą Nate rozbawiał do łez. Wspólny wyjazd zrobił im naprawdę dobrze. Od tego czasu Agnes nie wywoływała żadnej bezsensownej kłótni, a na jej twarzy częściej malował się promienny uśmiech.
Nagle zauważyłam zbliżające się usta Matta, które zaraz wtopiły się w moje. Całował mnie jak zawsze delikatnie, ale z namiętnością. Umiał zarazem pokazać swoją ogromną miłość do mnie, ale i delikatność. Niezmienną od dobrych siedmiu lat i wierzyłam, że tak pozostanie jak najdłużej.
- Gołąbeczki starczy- usłyszałam drwiący głos Nate'a i miałam ochotę już sypnąć mu piaskiem w oczy, kiedy moje dłonie splótł ze swoimi Matt, uśmiechając się do mnie.
- Wiesz, jakie masz szczęście.
- Wiem- wyszczerzył swoją śnieżnobiałe zęby na swój sposób i usiadł na skraju rozłożonej maty, robiąc obok miejsce dla zbliżającej się Agnes.
Ciepła bryza rozwiewała kosmyki jej ciemnych włosów na wszystkie możliwe strony, na co ona tylko westchnęła i poddając się usiadła na wolne miejsce, opierając się o przyjaciela. Uśmiechnęłam się do niej i dodałam:
- I tak jesteś piękna!
Przewróciła tylko oczami i zaczęła zaprzeczać, ale zaraz Nate powstrzymał ją, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Moja przyjaciółka była najpiękniejszą brunetką, jaką znałam. Miała piękne bujne, zdrowe włosy, urokliwe oczy i nienaganną figurę, której nie jedna modelka mogła jej pozazdrościć, w tym i ja. Nie wiedziałam, dlaczego wmawiała sobie błahe kompleksy, gdy tak wyglądała.
- Jesteście najukochańszymi kłamcami- odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
Miałam ochotę skopać już jej tyłek, ale zauważyłam dojeżdżający do domku samochodu i podniosłam się z piasku. Za moim przykładem poszedł Matt i ruszył prędko naprzód. Nie miałam pojęcia, kto w ogóle mógł zjawić się, skoro nikt nie wiedział, gdzie wyjechaliśmy. Nagle przyszło mi do głowy, że mogli być to paparazzi. Jednak oni nie byliby na tyle głupi, aby podjeżdżać pod samą parcelę.
Samochód zatrzymał, a z niego wyszedł chłopak w jeansach, czarnej koszulce z krótkim rękawem i w ciemnych okularach. Poznałam go dopiero po blond włosach w nieładzie, ale co tu robił Chris mój kuzyn, którego kilka razy widziałam na oczy. Co on tutaj robił?
Zdjął jednym ruchem okulary przeciwsłoneczne i nonszalancko ruszył w stronę mojego męża, do którego za chwilę doszłam.
- Witajcie kochani. Mieliście już sesję ślubną?
- Nie- tylko zdołałam wymówić i spoglądnęłam za siebie, przeczuwając, że to nie zakończy się najlepiej.
W oddali słyszałam śmiech mojej przyjaciółki, którą Nate rozbawiał do łez. Wspólny wyjazd zrobił im naprawdę dobrze. Od tego czasu Agnes nie wywoływała żadnej bezsensownej kłótni, a na jej twarzy częściej malował się promienny uśmiech.
Nagle zauważyłam zbliżające się usta Matta, które zaraz wtopiły się w moje. Całował mnie jak zawsze delikatnie, ale z namiętnością. Umiał zarazem pokazać swoją ogromną miłość do mnie, ale i delikatność. Niezmienną od dobrych siedmiu lat i wierzyłam, że tak pozostanie jak najdłużej.
- Gołąbeczki starczy- usłyszałam drwiący głos Nate'a i miałam ochotę już sypnąć mu piaskiem w oczy, kiedy moje dłonie splótł ze swoimi Matt, uśmiechając się do mnie.
- Wiesz, jakie masz szczęście.
- Wiem- wyszczerzył swoją śnieżnobiałe zęby na swój sposób i usiadł na skraju rozłożonej maty, robiąc obok miejsce dla zbliżającej się Agnes.
Ciepła bryza rozwiewała kosmyki jej ciemnych włosów na wszystkie możliwe strony, na co ona tylko westchnęła i poddając się usiadła na wolne miejsce, opierając się o przyjaciela. Uśmiechnęłam się do niej i dodałam:
- I tak jesteś piękna!
Przewróciła tylko oczami i zaczęła zaprzeczać, ale zaraz Nate powstrzymał ją, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Moja przyjaciółka była najpiękniejszą brunetką, jaką znałam. Miała piękne bujne, zdrowe włosy, urokliwe oczy i nienaganną figurę, której nie jedna modelka mogła jej pozazdrościć, w tym i ja. Nie wiedziałam, dlaczego wmawiała sobie błahe kompleksy, gdy tak wyglądała.
- Jesteście najukochańszymi kłamcami- odpowiedziała z uśmiechem na ustach.
Miałam ochotę skopać już jej tyłek, ale zauważyłam dojeżdżający do domku samochodu i podniosłam się z piasku. Za moim przykładem poszedł Matt i ruszył prędko naprzód. Nie miałam pojęcia, kto w ogóle mógł zjawić się, skoro nikt nie wiedział, gdzie wyjechaliśmy. Nagle przyszło mi do głowy, że mogli być to paparazzi. Jednak oni nie byliby na tyle głupi, aby podjeżdżać pod samą parcelę.
Samochód zatrzymał, a z niego wyszedł chłopak w jeansach, czarnej koszulce z krótkim rękawem i w ciemnych okularach. Poznałam go dopiero po blond włosach w nieładzie, ale co tu robił Chris mój kuzyn, którego kilka razy widziałam na oczy. Co on tutaj robił?
Zdjął jednym ruchem okulary przeciwsłoneczne i nonszalancko ruszył w stronę mojego męża, do którego za chwilę doszłam.
- Witajcie kochani. Mieliście już sesję ślubną?
- Nie- tylko zdołałam wymówić i spoglądnęłam za siebie, przeczuwając, że to nie zakończy się najlepiej.
Nie musiałam oglądać się za nim, by wiedzieć, jaką minę właśnie miał. Sama byłam zaskoczona, ale z drugiej strony cieszyłam się, że widzę Chrisa drugi raz. Ostatnio nie kontaktował się ze mną. Miałam napisać do niego, ale odpuściłam sobie. Nie chciałam robić sobie nadziei i potem rozczarowywać się. Wolałam żyć tym, co przyniesie los.
Siedziałam nadal oparta o Nate'a i czułam jak jego mięśnie napinają się, aż odsunęłam się od niego. Przyjrzałam się mu z ciekawością. Widziałam złość, która malowała się na jego twarzy. Nie miałam pojęcia, czemu tak reagował na Chrisa i może wolałam nie wiedzieć, ale jednak spytałam go:
- Co Chris zrobił, że tak go nie znosisz?
Prześmiewczo zaczął śmiać się, ale zaraz uspokoił się i poważnie powiedział:
- Po prostu tak już jest.. pierwsze wrażenie wystarczyło. W nim jest coś nie tak.
- Wydaje się być bardzo sympatycznym chłopakiem- powiedziałam zupełnie szczerze, szukając go wzrokiem.
Ciekawiło mnie, co mogło go tutaj sprowadzić. Miałam ochotę podejść do niego już, ale nie potrafiłam. Mięśnie uniemożliwiały mi ruch w jego w stronę. Coś we mnie buntowało się, a serce kołatało jak szalone. Na policzkach poczułam ciepło, a w uszach zaczęło mi świstać. Zdecydowanie nie zachowywałam się normalnie. Nie poznawałam sama siebie. Kiedy w końcu znalazłam go, a nasze spojrzenia spotkały się to wszystko we mnie zagotowało się. Puścił do mnie zalotnie oczko, a ja zdobyłam się wyłącznie na uśmiech. Matt i Camille opuścili go, wchodząc do środka pomieszczenie, a on w tym czasie wsiadł do samochodu. Uśmiech zniknął z mojej twarzy z myślą, że mógłby odjechać tak szybko jak pojawił się. Jednak moje myśli rozwiały się, kiedy wyszedł z auta z zawieszonym na szyi profesjonalnym aparatem. Zaintrygował mnie jeszcze bardziej.
- Ag?- Usłyszałam za sobą i natychmiast zażenowana odwróciłam się. Było mi tak głupio.
- Przepraszam Nate.
- Widzę przecież.. Śmiało.. idź do niego- zaraz dodał beznamiętnie.
Nie wahałam się i zaraz podniosłam się z ciepłego piasku, ruszając w kierunku Chrisa. Ciągle poprawiając włosy, które wiatr plątał mi na różne strony. Lekka turkusowa sukienka, którą miałam na sobie zaczęła kołysać się na wietrze. Uśmiechnął się do mnie, widząc, że podążałam w jego stronę i uchylił zaraz aparat. Nie zdążyłam zareagować nawet i lekko zezłoszczona zaczęłam nerwowo śmiać się.
- Stęskniłem się za twoim śmiechem- usłyszałam, kiedy pojawiłam się tuż obok niego.
- Czyżby?
- Wątpisz? Bardzo miły wieczór spędziłem z tobą na weselu kuzynki i żałuję tylko, że to był wyłącznie jeden wieczór.
Nie odpowiedziałam mu. Zamurowało mnie, że chłopak, który znał mnie tak krótko umiał rozmawiać ze mną tak wprost. Chyba to zaczynało mi podobać się właśnie w nim. Chłodna bryza nawet nie pomagała rumieńcom na moich policzkach.
- Dlatego to przede wszystkim z twojego powodu zjawiłem się tutaj, by móc zobaczyć cię znów.
- To miłe z twojej strony naprawdę. Jednak i tak jutro już wylatuję do Londynu- niechętnie powiedziałam mu.
Spodziewałam się innej reakcji, kiedy on w tym czasie zadziornie uśmiechał się do mnie. Zupełnie nie wiedziałam, co tak raduje go. Zachodziłam sobie w głowie, czy może nie wyszłam na idiotkę, mówiąc mu to.
- Świetnie się składa, bo w tym tygodniu wyjeżdżam do Londynu- zdradził mi, a ja nadal z niedowierzaniem patrzyłam na niego.- Podpisałem kilka tygodni temu kontrakt z jednym butikiem w Londynie i czeka mnie wielka kampania reklamowa.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zaskoczył mnie. Zbiegi okoliczności działały na moją korzyść jak nigdy wcześniej. Coś musiało w tym być.
- Gratulacje.
- Dzięki. Teraz poszukuję tylko miejsca, by gdzieś podziać się w tym urokliwym mieście. Może masz wolny dmuchany materac na podłodze?
- Z pewnością takowy mam- wypowiedziałam, a on znów spojrzał na mnie tak, że nogi same uginały się pode mną.
Sięgnął po aparat i spojrzał w niego, przeglądając jakieś zdjęcia i uśmiechając się do nich. Patrzyłam na niego i każdy jego gest sugerował wielką pasję, której poświęcał czas i zaangażowanie. Uświadamiałam sobie, że człowieka coraz częściej uszczęśliwiają małe rzeczy w życiu. Camille miała modeling, Matt poświęcał się muzyce, sportowi, tak samo jak Nate, Chris fotografii, a ja nadal tkwiłam w martwym punkcie i nie znałam sensu swojego życia.
- Zrobiłem ci kilka zdjęć wcześniej, jak i teraz. Jesteś bardzo piękna, a na dodatek fotogeniczna, Agnes. Nie mówię tego wyłącznie subiektywnie, ale obiektywnie. Możesz wierzyć, nie wierzyć, ale trochę znam się na tej branży już i wiem, co mówię.
Znów przed oczami stanęła mi wizja- mojego niespełnionego marzenia.
Miałem po dziurki w nosie całego ''sympatycznego'' Chrisa. Mącił w głowie Ag i powoli wyprowadzał mnie z równowagi. Naprawdę miałem złe przeczucia, co do niego i chciałem jakoś ostrzec Agnes, ale ona była oczarowana nim. Nic nie chciała dopuścić do siebie, a ja chciałem tylko oszczędzić jej rozczarowań. Byłem totalnie bezsilny, a z drugiej strony nie chciałem psuć humoru Camille naszymi kłótniami. Wolałem, żeby miała jak najlepsze wspomnienie z końcówki tego miesiąca.
Siedziałem na tarasie, popijając zaczętą butelkę whisky, kiedy późnym popołudniem nad spokojnym brzegiem oceanu uległy Matt pozował do kolejnych zdjęć ze swoją ukochaną przed aparatem nieproszonego gościa. Agnes stała tuż za nim. Nie odstępowała go na krok odkąd pojawił się. Nie lubiłem typa najbardziej z powodu Ag, która traciła głowę dla niego. Już na weselu powstrzymywałem się, żeby nie dać ponieść się emocjom, po tym jak upił ją prawie do nieprzytomności. Wolałem trzymać się daleko od niego i nie patrzeć w jego parszywą twarz. Nosiło mnie, gdy byłem w jego towarzystwie. Nie chciałem kusić losu, żeby przypadkiem nie pokiereszować jego pięknej buźki. Na sama myśl tego czynu poprawiła mi się nieco humor. Zaraz znów spojrzałem w stronę rzekomej sesji i pożałowałem. Ten palant właśnie otulał swoją kurtką Agnes. Zaczerpnąłem nozdrzami zimnego powietrza i wlałem w siebie następną ilość alkoholu.
Nie mogłem znieść tego widoku i miałem zamiar podnieść się z miejsca, wrócić do domku, zwlec się do pokoju i zaszyć się tam na resztę wieczoru. Jednak jedno jej spojrzenie przytrzymało mnie na miejscu, dopóki nie doszła na taras.
- Nie do twarzy ci w tym kolorze- zacząłem sarkastycznie.
- Tak samo, jak ci z butelką. Co z tobą? Chodzisz podirytowany aż boję się podejść do ciebie, a teraz upijasz się. Wszystko w porządku?
- Naturalnie... wszystko gra Ag. Tylko widzisz.. nic nie jest tak- wymówiłem to na głos, a ona nie odrywała ode mnie oczu.
- Co się dzieje? Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.
Pod wpływem alkoholu byłem prawie gotów znów wyznać jej miłość, ale przed zbłaźnieniem uratował mnie mój przyjaciel, który stanął między nami. Wiedział, dlaczego aż tak wstawiłem się i kto był tego powodem.
- Nieźle urządziłeś się, Nate.
- Dzięki Matt, a może zechciałbyś się przyłączyć?- Pokazałem na pustą butelkę.
- Dobrze sobie sam radzisz- ironicznie odpowiedział i klepnął mnie po plecach, dodając mi otuchy.
Siedziałam nadal oparta o Nate'a i czułam jak jego mięśnie napinają się, aż odsunęłam się od niego. Przyjrzałam się mu z ciekawością. Widziałam złość, która malowała się na jego twarzy. Nie miałam pojęcia, czemu tak reagował na Chrisa i może wolałam nie wiedzieć, ale jednak spytałam go:
- Co Chris zrobił, że tak go nie znosisz?
Prześmiewczo zaczął śmiać się, ale zaraz uspokoił się i poważnie powiedział:
- Po prostu tak już jest.. pierwsze wrażenie wystarczyło. W nim jest coś nie tak.
- Wydaje się być bardzo sympatycznym chłopakiem- powiedziałam zupełnie szczerze, szukając go wzrokiem.
Ciekawiło mnie, co mogło go tutaj sprowadzić. Miałam ochotę podejść do niego już, ale nie potrafiłam. Mięśnie uniemożliwiały mi ruch w jego w stronę. Coś we mnie buntowało się, a serce kołatało jak szalone. Na policzkach poczułam ciepło, a w uszach zaczęło mi świstać. Zdecydowanie nie zachowywałam się normalnie. Nie poznawałam sama siebie. Kiedy w końcu znalazłam go, a nasze spojrzenia spotkały się to wszystko we mnie zagotowało się. Puścił do mnie zalotnie oczko, a ja zdobyłam się wyłącznie na uśmiech. Matt i Camille opuścili go, wchodząc do środka pomieszczenie, a on w tym czasie wsiadł do samochodu. Uśmiech zniknął z mojej twarzy z myślą, że mógłby odjechać tak szybko jak pojawił się. Jednak moje myśli rozwiały się, kiedy wyszedł z auta z zawieszonym na szyi profesjonalnym aparatem. Zaintrygował mnie jeszcze bardziej.
- Ag?- Usłyszałam za sobą i natychmiast zażenowana odwróciłam się. Było mi tak głupio.
- Przepraszam Nate.
- Widzę przecież.. Śmiało.. idź do niego- zaraz dodał beznamiętnie.
Nie wahałam się i zaraz podniosłam się z ciepłego piasku, ruszając w kierunku Chrisa. Ciągle poprawiając włosy, które wiatr plątał mi na różne strony. Lekka turkusowa sukienka, którą miałam na sobie zaczęła kołysać się na wietrze. Uśmiechnął się do mnie, widząc, że podążałam w jego stronę i uchylił zaraz aparat. Nie zdążyłam zareagować nawet i lekko zezłoszczona zaczęłam nerwowo śmiać się.
- Stęskniłem się za twoim śmiechem- usłyszałam, kiedy pojawiłam się tuż obok niego.
- Czyżby?
- Wątpisz? Bardzo miły wieczór spędziłem z tobą na weselu kuzynki i żałuję tylko, że to był wyłącznie jeden wieczór.
Nie odpowiedziałam mu. Zamurowało mnie, że chłopak, który znał mnie tak krótko umiał rozmawiać ze mną tak wprost. Chyba to zaczynało mi podobać się właśnie w nim. Chłodna bryza nawet nie pomagała rumieńcom na moich policzkach.
- Dlatego to przede wszystkim z twojego powodu zjawiłem się tutaj, by móc zobaczyć cię znów.
- To miłe z twojej strony naprawdę. Jednak i tak jutro już wylatuję do Londynu- niechętnie powiedziałam mu.
Spodziewałam się innej reakcji, kiedy on w tym czasie zadziornie uśmiechał się do mnie. Zupełnie nie wiedziałam, co tak raduje go. Zachodziłam sobie w głowie, czy może nie wyszłam na idiotkę, mówiąc mu to.
- Świetnie się składa, bo w tym tygodniu wyjeżdżam do Londynu- zdradził mi, a ja nadal z niedowierzaniem patrzyłam na niego.- Podpisałem kilka tygodni temu kontrakt z jednym butikiem w Londynie i czeka mnie wielka kampania reklamowa.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zaskoczył mnie. Zbiegi okoliczności działały na moją korzyść jak nigdy wcześniej. Coś musiało w tym być.
- Gratulacje.
- Dzięki. Teraz poszukuję tylko miejsca, by gdzieś podziać się w tym urokliwym mieście. Może masz wolny dmuchany materac na podłodze?
- Z pewnością takowy mam- wypowiedziałam, a on znów spojrzał na mnie tak, że nogi same uginały się pode mną.
Sięgnął po aparat i spojrzał w niego, przeglądając jakieś zdjęcia i uśmiechając się do nich. Patrzyłam na niego i każdy jego gest sugerował wielką pasję, której poświęcał czas i zaangażowanie. Uświadamiałam sobie, że człowieka coraz częściej uszczęśliwiają małe rzeczy w życiu. Camille miała modeling, Matt poświęcał się muzyce, sportowi, tak samo jak Nate, Chris fotografii, a ja nadal tkwiłam w martwym punkcie i nie znałam sensu swojego życia.
- Zrobiłem ci kilka zdjęć wcześniej, jak i teraz. Jesteś bardzo piękna, a na dodatek fotogeniczna, Agnes. Nie mówię tego wyłącznie subiektywnie, ale obiektywnie. Możesz wierzyć, nie wierzyć, ale trochę znam się na tej branży już i wiem, co mówię.
Znów przed oczami stanęła mi wizja- mojego niespełnionego marzenia.
Miałem po dziurki w nosie całego ''sympatycznego'' Chrisa. Mącił w głowie Ag i powoli wyprowadzał mnie z równowagi. Naprawdę miałem złe przeczucia, co do niego i chciałem jakoś ostrzec Agnes, ale ona była oczarowana nim. Nic nie chciała dopuścić do siebie, a ja chciałem tylko oszczędzić jej rozczarowań. Byłem totalnie bezsilny, a z drugiej strony nie chciałem psuć humoru Camille naszymi kłótniami. Wolałem, żeby miała jak najlepsze wspomnienie z końcówki tego miesiąca.
Siedziałem na tarasie, popijając zaczętą butelkę whisky, kiedy późnym popołudniem nad spokojnym brzegiem oceanu uległy Matt pozował do kolejnych zdjęć ze swoją ukochaną przed aparatem nieproszonego gościa. Agnes stała tuż za nim. Nie odstępowała go na krok odkąd pojawił się. Nie lubiłem typa najbardziej z powodu Ag, która traciła głowę dla niego. Już na weselu powstrzymywałem się, żeby nie dać ponieść się emocjom, po tym jak upił ją prawie do nieprzytomności. Wolałem trzymać się daleko od niego i nie patrzeć w jego parszywą twarz. Nosiło mnie, gdy byłem w jego towarzystwie. Nie chciałem kusić losu, żeby przypadkiem nie pokiereszować jego pięknej buźki. Na sama myśl tego czynu poprawiła mi się nieco humor. Zaraz znów spojrzałem w stronę rzekomej sesji i pożałowałem. Ten palant właśnie otulał swoją kurtką Agnes. Zaczerpnąłem nozdrzami zimnego powietrza i wlałem w siebie następną ilość alkoholu.
Nie mogłem znieść tego widoku i miałem zamiar podnieść się z miejsca, wrócić do domku, zwlec się do pokoju i zaszyć się tam na resztę wieczoru. Jednak jedno jej spojrzenie przytrzymało mnie na miejscu, dopóki nie doszła na taras.
- Nie do twarzy ci w tym kolorze- zacząłem sarkastycznie.
- Tak samo, jak ci z butelką. Co z tobą? Chodzisz podirytowany aż boję się podejść do ciebie, a teraz upijasz się. Wszystko w porządku?
- Naturalnie... wszystko gra Ag. Tylko widzisz.. nic nie jest tak- wymówiłem to na głos, a ona nie odrywała ode mnie oczu.
- Co się dzieje? Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim.
Pod wpływem alkoholu byłem prawie gotów znów wyznać jej miłość, ale przed zbłaźnieniem uratował mnie mój przyjaciel, który stanął między nami. Wiedział, dlaczego aż tak wstawiłem się i kto był tego powodem.
- Nieźle urządziłeś się, Nate.
- Dzięki Matt, a może zechciałbyś się przyłączyć?- Pokazałem na pustą butelkę.
- Dobrze sobie sam radzisz- ironicznie odpowiedział i klepnął mnie po plecach, dodając mi otuchy.
Znowu zostałem sam z Ag, która nie stała już u progu a przysiadła się do mnie. Spojrzała na mnie swoimi zielonymi przygnębionymi oczami, wyrywając butelkę z moich rąk.
- Możesz mi w końcu powiedzieć, co się dzieje? Do cholery Nate, od kiedy stałeś się taki małomówny, zamknięty w sobie? Chcę ci pomóc, więc może daj mi chociaż szansę.
- Nie przyszło ci na myśl, że może nie chcę twojej pomocy?!- Podniosłem na nią głos, a ona wstała z miejsca.
- Wiesz, czego obawiałam się w moim przyjeździe do Nowego Jorku? Sytuacji, która właśnie zaistniała. Ten miesiąc był wspaniały, bo mogłam po kilku latach poczuć się jak w liceum, kiedy miałam przy sobie was wszystkich. Mieliśmy zloty i upadki, ale zawsze dawaliśmy radę, bo byliśmy dla siebie. Chciałam nacieszyć się wami i mieć jak najlepsze wspomnienia na być może następne lata. Wyjeżdżałam z Londynu z obawą, że wszystko może wrócić do mnie i będzie mi cholernie ciężko znów żegnać się z wami. Mimo to jestem tutaj i nie żałuję.. chociaż widzę, że zawiodłam ciebie. Jesteś moim przyjacielem i ranisz mnie, gdy odtrącasz moją pomoc.
Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Jednak nie byłem na tyle wstawiony, by wierzyć w jej każde słowo. Poderwałem się z drewnianej ławki, kiedy zauważyłem ''sympatycznego'', w którego wbiłem zabójcze spojrzenie. Nie miałem ochoty na sprzeczkę jeszcze z nim i ruszyłem z tarasu. Chciałem znaleźć się jak najdalej od nich, od wszystkiego.
- Nate! Dokąd idziesz?! Nate! Stój!- Usłyszałem za sobą zdenerwowany głos Agnes.
Nie miałem zamiaru odwracać się i tylko krzyknąłem jej:
- Nie udawaj, że tobie zależy!
- Nie martw się. Jest już dużym chłopcem. Poradzi sobie- doszedł do mnie znienawidzony głos pana idealnego, dopóki nie zniknąłem w mroku nocy.
___________________________________________________
Po przerwie, ale jestem. Był problemy, ale mam nadzieję, że to już za mną. Tak jak obiecałam jest powrót do pary nowożeńców, ale i Chrisa. Spodziewaliście się takiego zbiegu okoliczności? Co podoba się wam, a co nie? Czekam na komentarze :)
Wyłapałam kilka błędów (np." i miałam ochotę już sypnąć mój piaskiem w oczy ") ;) Ogólnie to rozdział mi się podoba, ale wszytko jest owinięte taką tajemnicą ;d Żałuję, że nie wróciłaś jeszcze do tajemniczego telefonu kuzyna Matt'a. Moim zdaniem trochę za szybko ucięłaś ten wątek. Wiem, że musi być ciężko pisać o czterech różnych postaciach, cholernie ciężko, ale może powinnaś spróbować trochę wydłużyć te rozdziały? Ja np często się gubię w tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńTwoja A. :*
jejku dziękuję. rozdział pisany bez pomysłu i weny, więc tylko na tyle było mnie stać kochana. przepraszam i dziękuję :*
UsuńMi się wszystko podoba nie wszystko musi być dosadnie powiedziane można się domyślić z kontekstu pewnych rzeczy a ten telefon było opisane o co tam chodziło :) więc nie widzę sensu pisać dialogu od myślników xd też znalazłam błąd (Ciepła bryza rozwiewała kosmyki jej ciemnych włosów na wszystkie możliwe (włosy) , na co ona tylko westchnęła i poddając się usiadła na wolne miejsce,) To można się domyślić że nie chodzi o włosy tylko strony :] Wystarczy raz przeczytać i popoprawiać błędy i będzie git. Podoba mi się zamysły Nate,Ag i Chris. Ciekawa jestem jak dalej rozwinie się wątek o tej trójce. Czy Matt odwiedzi rodziców ..
OdpowiedzUsuń~Ivy :)
błędy u mnie są niestety nieuniknione. sprawdzam nawet kilka razy rozdział, ale zawsze coś mi przeskoczy, czegoś zapomnę i jeszcze wieczór mi nie służy.. ale postaram się zawsze jeszcze raz na to spojrzeć. dziękuję :*
Usuń