piątek, 15 marca 2013

II. Unexpectedly



Czytasz? Skomentuj. Nie masz konta na blogspocie? Wybierz opcje ''anonimowy'' :)




Uroczystość w kościele bardzo wzruszyła mnie. Camille wyglądała prześlicznie, Matt również wyglądała nieprzeciętnie, a między nimi wręcz widoczna była miłość, którą darzyli się. Ogromnie zazdrościłam mojej przyjaciółce, że odnalazła w swoim życiu tak cudowne uczucie, i wtedy na ich ślubie jakoś nie mogłam zebrać się na prawdziwą radość. Byłam szczęśliwa, ale zarazem i nie. Dopiero zauważyłam, jak wiele brakuje mi, ile jeszcze dzieliło mnie do mojego szczęścia. Odkąd pamiętam to w życiu miałam pod górkę. Jako mała dziewczynka miałam mnóstwo zapału do spełniania swoich marzeń, stania się gwiazdą, modelką, czy piosenkarką. Kiedy ruszyłam do liceum liczyłam na to, że w końcu odnajdę swoją życiową drogę i poznam wspaniałego chłopaka, w którym zakocham się po uszy. Dalej już nie marzyłam. Dotąd nic nie spełniło się, a w zamian otaczało mnie okropne fatum.
Kończąc 10 lat pożegnałam się z ojcem, którym zginął jako żołnierz na wojnie poza granicami kraju. W liceum wydawało mi się, że w końcu zaczynało się układać. Poznałam trójkę cudownych ludzi, z którymi zaprzyjaźniłam się od samego początku. Camille była wspaniałą przyjaciółką, która zawsze pomogła, jak tylko mogła i wysłuchiwała do końca. Chłopacy zawsze potrafili postawić mnie na nogi i rozśmieszyć do łez, ale z Nate'm zaczęło psuć się, kiedy próbował zbliżyć się do mnie. Traktowałam go wyłącznie jako przyjaciela i nie chciałam przekraczać tej granicy, ale on ciągle dążył do czegoś więcej. Kontakt między nami napinał się, dużo kłóciliśmy się, a spotkania w czwórkę kończyły się niemiło. Ograniczałam jak tylko mogłam widzenie z Nate'm, ale on to zauważył. Każdy mój krok zadawał mu ból, nie chciałam tego, ale nie chciałam również zniszczyć więzi, którą budowaliśmy przez trzy lata. Ostatnia klasa liceum była koszmarem. Diametralnie zmieniłam się, aby tylko sprawić, że Nate nie zechce dalej uganiać się za mną. W jego towarzystwie filtrowałam, tańczyłam z innymi, by zraził się do mnie. Szło mi to z mniejszym skutkiem, ale gdy koniec roku zbliżał się i musiałam wybrać studia to nie zwlekałam z decyzją, że chcę wyjechać z Nowego Yorku. Mimo, że miałam tu rodzinę, przyjaciół to czułam, że muszę zniknąć. Nie chciałam dalej ranić Nate'a, ani rujnować jego życia.
Pamiętam ten dzień, kiedy oznajmiłam to moim przyjaciołom. Nikt z nich nie były zadowolony, a najbardziej właśnie on. Camille i Matt z czasem zrozumieli moją decyzję, ale Nate nie chciał tego rozumieć. Upierał się, abym została i nie wyjeżdżała za ocean. Jednak nie tylko on był uparty jak osioł, bo i tak zrobiłam, jak planowałam. Moje pożegnanie z nim na lotnisku poszło zupełnie inaczej niż wyobrażałam sobie. Mimo, że jestem uważana za silną, bez uczuć Agnes to chwila, kiedy czekałam z nim na samolot do Londynu była jedną z tych niezręcznych, a w oczach nachodziły mi łzy. ‘Ten wyjazd nie ma najmniejszego sensu. Nie chcesz tego, ty po prostu uciekasz ode mnie’ pamiętam doskonale jego słowa, które wywarły się na moim sercu do dziś. Wciąż w głowie słyszałam jego przygaszony głos i widziałam obcy wzrok. Gdy samolot był już gotowy do odlotu, spoglądnął na mnie niepewny i chwycił mnie zdecydowanie za rękę. Odwróciłam się do niego i zauważyłam, że dzielą nas milimetry, westchnęłam ciężko i zaraz nasze usta złączyły się w jedność. Niechciany pocałunek okazał się niezapomniany przeze mnie, w samolocie ciągle nie mogłam dojść do siebie, łzy miałam w oczach, a resztę lotu przespałam.
Studia w Londynie podobały mi się. Miasto było urokliwe, ale nikt mnie w nim nie trzymał, więc zawsze mogłabym zmienić zdanie, też tak na początku myślałam. Potem już nie chciałam wracać do przeszłości, pragnęłam zapomnieć o Nate'cie. Moja wirtualna poczta pękała w szwach, z dnia na dzień pojawiało się coraz więcej e- mail od niego i zaniepokojonej Camille. Na szczęście nie długo to trwało. Nate'owi znudziło się pisanie do mnie, gdy nie dostawał żadnej odpowiedzi i tak z dnia na dzień próbowałam ułożyć sobie życie na nowo.
Dotyk obcej ręki na moim gołym ramieniu przywrócił moją świadomość. Siedziałam przy biało- niebieskim stoliku na przyjęciu ślubnym moich przyjaciół, a w dłoni ciągle miała do połowy pełny kieliszek szampana. Odwróciłam się i zobaczyłam stojącego za mną Nate'a. Uśmiechał się do mnie ciepło i serdecznie.
- W końcu odnalazłem cię- zaczął lekko skrępowany, w ogóle nie dziwiłam się mu, sama czułam się dziwnie.- Nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać na osobności.
Niewiele zmienił się. Wciąż był dla mnie tym samym Nate'm, którego uwielbiałam za optymizm i poczucie humoru. Być może trochę zmężniał i wydoroślał. Dziś wyglądał jak błyszczący diament, nie mogłam oderwać wzroku od niego. Garnitur sprzyjał mu zdecydowanie.
- Dużo gości zjawiło się ze strony Camille, więc przysiadłam się przy rodzinnym stoliku Matta. Musiał czuć się nieswojo, widząc tyle pustych miejsc.
- Spokojnie, przed chwilą rozmawiałem z nim i wydaje się być szczęśliwy. Za to ty siedzisz tu taka zamyślona i coraz bardziej blado wyglądasz, Ag- odpowiedział i zrobiło mi się ciepło na sercu.
W końcu ktoś zauważył mnie w tłumie tylu gości i zdrobnienie od mojego imienia w jego ustach kruszyło mój zachowawczy dystans. Nie chciałam dalej zadręczać się wspomnieniami, za kilka dni wrócę do Londynu i znowu będzie, jak wcześniej, więc powinnam skorzystać z okazji.
- Nic mi nie jest, tylko czuję się nieswojo. Nikogo prawie tutaj nie znam.
- Znasz mnie, Ag- chodził po kruchym lodzie.- Zdrowie naszej kochanej pary- dodał, podnosząc swój kieliszek z szampanem.
- Piękna z nich para- westchnęłam i lekko dotknęłam jego kieliszka, upijając pełny łyk słodkiego wina.
Odłożył nasze szkło na stół pokryty śnieżnobiałym obrusem, po czym sięgnął po moją dłoń z zapytaniem ‘Zatańczysz?’. Kiwnęłam tylko głową i przybliżyłam się do niego, wtulając się w jego ciało. Napięcie zeszło ze mnie. Poczułam się wtedy, jak na domówce w liceum. Nic wokół nie liczyło się, tylko my i muzyka. Nigdy nie byłam dobrą partnerką do tańca, ale przy nim czułam się pewnie i nie bałam się, że mogłabym podeptać jemu nogi.
- Tęskniłam za Nowym Yorkiem, za nimi i ich wielką miłością, ale i tobą.
- Wiem, ale i tak nigdy nie zrozumiem, dlaczego wyjechałaś. Wybacz.
Westchnęłam ciężko i dalej kołysałam się z nim do nieustannie płynącej melodii.





- W imieniu swoim i mojej małżonki- Camille, dziękuję za obecność i wszystkie ciepłe słowa. Uczyniliście ten dzień jeszcze bardziej wyjątkowy- podziękowałem wszystkim, zarazem żegnając gości.
Na sali została Camille z Agnes i Nate'm. Wszystko do tego czasu szło po mojej myśli. Moi przyjaciele z Camille siedzieli nadal przy stoliku, a ja miałem zamiar ich powiadomić, o co chodzi. Odetchnąłem spokojnie, zamknąłem drzwi od sali i podszedłem do nich.
- Zamierzasz nas tu trzymać w zamknięciu?- Zażartował Nate.
Tak, mogłem spodziewać się takiej reakcji od mojego dowcipnego przyjaciela. Dziewczyny zaczęły świergotać, choć obie już nie miały pojęcia, co mówią. Nie mogłem napatrzeć się na Camille, była taka szczęśliwa, to w jej uśmiech potrafiłem patrzeć całym dniami. To on mógł być dla mnie tlenem i pokarmem.
- Nate, otóż nie- powiedziałem z uśmiechem na twarzy.- Muszę wręczyć w końcu swój prezent ślubny dla mojej żony- widziałem, jak pochyliła się naprzód i jak zaczęły oczy jej śmiać się.
- Aż tak zjawiskowy będzie?- Spytała tym razem nieźle bawiąca się Agnes, która ledwo siedziała na swoim miejscu.
- Można tak powiedzieć- puściłem oczko do Camille.- Chodzi o miesiąc miodowy…
- Stary, a co ja i Ag mamy do tego?
- Wiedziałbyś, jakbyś dał mi dokończyć- powiedziałem z oburzeniem, na co on tylko podniósł ręce w znak, abym kontynuował.- Pomyślałem, że fajnie byłoby spędzić ten miesiąc w większym gronie. To doskonała okazja, która nadarzyła nam się, by znowu zobaczyć się po tylu latach, więc czemu by jej nie wykorzystać. Co Ty na to kochanie?
- Tylko o tym marzyłam- odpowiedziała z uśmiechem i jak na znak oboje spojrzeliśmy w stronę naszych przyjaciół.
Nate odwrócił się do Agnes, a ona omal nie udławiła się winem na moje słowa. Wszyscy wiedzieliśmy, dlaczego tak reagowała, nawet pod wpływem alkoholu. Ciągle trzymała dystans do niego, choć minęły 3 lata, przecież może odpuścił już, być może miał kogoś na oku. Liczyłem się z taką reakcją Agnes, ale miałem nadzieję, że przekona się do mojej propozycji i zgodzić się, a jak na razie zapadła niezręczna cisza. Jako pierwszy przerwał ją Nate, zrywając się ze swojego miejsca.


*


Stałem na tarasie w gwieździsty, zimny wieczór i opierałem się o barierki ogrodzenia. Nie mogłem zebrać swoich myśli w jedną całość. Znowu czułem coś do niej, możliwe, że przeżywałem déjà vu. Westchnąłem i wyjąłem z kieszeni garnituru paczkę papierosów. Zapaliłem jednego z nich, i zacząłem zaciągać się i wydychać parę dymu na zmianę. Czułem się podle. Z chęcią wyjechałbym stąd jak najdalej. Zdążyłem zapomnieć już, jaka umie być bezwzględna. Cechami charakteru byliśmy bliscy sobie, tylko, że ja nie potrafiłem traktować jej, tak jak innych…
Spoglądałem w dalekie, oświetlone ulice. Nowy York był niezwykły szczególnie nocą. Upajałem się jego widokiem bez końca. Nagle poczułem na swoich plecach czyjąś dłoń. Odwróciłem się i zaskoczony zobaczyłem ją. Patrzyłem w jej oczy, które były zmieszane z powodu dużej ilości alkoholu w jej organizmie. Chwiała się lekko, więc zgasiłem papierosa i zacząłem przytrzymywać ją.
- Nie wiedziałam, że zacząłeś palić- odezwała się cicho.
- Tak, zacząłem trzy lata temu… nie ważne.
- Prze.. przepraszam cię Nate- wypowiedziała, drżąc z zimna.
Stała przede mną tylko w swojej białej, krótkiej sukience z koronką. Było cholernie zimno na zewnątrz, ale nie miałem żadnego wyjścia. Zdjąłem z siebie swoją marynarką i przykryłem nią jej zmarznięte ramiona. Podniosła skruszona głowę i popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Ciągle ranię ciebie, choć tego nie chcę… a ty jesteś bez zarzutu. Znosisz mnie i jeszcze zachowujesz się jak prawdziwy dżentelmen wobec mnie- wskazała na moje wierzchnie nakrycie, którym miała okryte ramiona.
- Chyba nie doceniałaś mnie. Chcę, abyś wiedziała, że twoje gesty, słowa nie są dla mnie bez znaczenia, dotykają mnie ze względu na przeszłość- w głębi duchu dodałem i teraźniejszość- ale nie chciałbym psuć wspaniałego pomysłu Matta. Zresztą sama widziałaś, jak ucieszyła się Camille na jego słowa. Marzyła o tym, żebyśmy wszyscy spędzili więcej czasu w swoim towarzystwie niż jeden wieczór.
- Wiem Nate. Nie chcę, żeby czuła się zawiedziona, ale..
- Ale nie chcesz widzieć mnie? Ag, wytrzymaj ten jeden miesiąc dla niej, dla swojej przyjaciółki.
Kiwnęła przecząco głową, chwiejąc się przy tym na bok. Mało brakowało, a upadłaby na zimny beton. Złapałem ją w pasie, aż zamarłem na moment. W oczach jej pojawiły się dwa iskrzące światełka, które mieniły się swoim kolorem w świetle księżyca. Czułem jej przyspieszone tętno, ciągle trzymałem ją blisko siebie. Nie odrywałem wzroku od niej, a ona ode mnie. Przyglądała się każdemu milimetrowi mojej cery, a jej oddech wyczuwałem na swoim policzku. Znowu w głowie miałem głupie myśli, jak tego dnia, kiedy pierwszy raz pocałowałem ją przed odlotem jej samolotu do Londynu. Wiedziałem, jednak że byłby to najgłupszy pomysł, na który zdałbym się. Wystraszyłaby się i jak najszybciej wyjechała stąd. ­­­­Postawiłem ją na proste nogi i trzymałem ją za nadgarstki, aby znowu nie zachwiała się.
- Masz rację. Zostańmy tu dla nich- odpowiedziała, przytuliłem ją i wróciliśmy do środka.
Matt trzymał zachmurzoną Camille na kolanach, kiedy weszliśmy do wnętrza sali ponownie. Naprzeciwko nich siedział nieznany mi brunet. Zdawało mi się, że mijałem już go dziś.
- Coś nie tak?- Zapytała zmartwiona Camille na widok prowadzonej przeze mnie Agnes.
- Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą, Ag chyba tylko przesadziła dziś z alkoholem.
- Och Nate! Daj spokój.
- Dobrze, nie mówię już nic- uśmiechnąłem się do niej i spojrzałem znacząco na przyjaciela.
- Ach tak, poznajcie dalekiego kuzyna Camille. Agnes to Chris, Chris to Agnes- wskazał na moją towarzyszkę od kilkudziesięciu minut, na co ona zamachnęła ręką.
- My zdążyliśmy się poznać- odpowiedziała z uśmiechem, a ja pomyślałem ‘świetnie, to on tak załatwi cię’ i zacząłem przeklinać go w myślach.
- Tak, znamy się. Świetnie bawiliśmy się na waszym weselu- zadowolony chłopak dodał od siebie.
Gniewnie spoglądnąłem na niego, ale on tylko arogancko uśmiechał się w moją stroną i chamsko ilustrował Agnes od samego czubka głowy, aż do stóp. Matt widząc moje zażyte spojrzenie w stronę Chrisa, odezwał się:
- To Nate, mój i Camille przyjaciel, wszyscy razem uczyliśmy się w liceum.
- Miło poznać cię, Nate- usłyszałem, na co tylko prychnąłem, a krew zagotowała się we mnie.
Upomniała mnie Ag, lecz nie zamierzałem nic sobie z jego powodu robić. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie i z uśmiechem zerknąłem na nią. Miała już powiedzieć coś do mnie, ale powstrzymała się.
- Musimy zbierać się, Chris. Miło było znowu zobaczyć ciebie. Mam nadzieję, że teraz częściej będziemy widywać się, jak przeprowadziłeś się do Nowego Yorku- mówiła Camille, kiedy żegnała się z swoim kuzynem, który w dalszym ciągu wlepione oczy miał w Ag.
- Też mam taką nadzieję, kuzyneczko- odpowiedział i pocałował Camille w policzki, pożegnał się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.




Siedziałam wygodnie, opierając głowę o nagłówek fotela na przodzie. Matt kierował samochodem, wioząc nas w nieznane. Na tylnym siedzeniu spała przepita i zmęczona Agnes. Głowę wtuloną miała w szyję Nate'a, który czuwał nad nią na wszelki wypadek. Widząc, że słuchał muzyki przez słuchawki podłączone do i-poda, odezwałam się do Matta:
- Dziwnie zachowywali się, jak wrócili z tarasu. Też to zauważyłeś?
- Tak, ale nie sądzę, żeby coś zaszło między nimi. Agnes była dziś zapobiegawcza, jak przez całą maturalną klasę. Nate tylko pomógł jej, sama widziałaś w jakim stanie była.
- Tak. Chciałabym, żeby ułożyło się między nimi. Cudownie byłoby, jakby zeszli się ze sobą, ale jeśli nie to niech w końcu odnajdą swoją połówkę i z nią zaczną budować szczęście. Należy się im.
Matt kiwnął głową, twierdząc tak, jak ja. Obejrzałam się za siebie. Moja przyjaciółka spała spokojnie, a Nate ciągle miał oczy szeroko otwarte, choć widać było zmęczenie na nim. Był tak zamyślony, że nie zauważył mnie. Czułam, że zaraz i ja odpadnę jak Camille. W nogach odczuwałam ból od przetańczonej nocy, ale i tak była to najpiękniejsza noc w moim życiu. Zwróciłam swój wzrok za okno. Na zewnątrz ciągle panowała ciemność, a zegarek wskazywał 3.30 nad ranem.
Zachodziłam sobie w głowę, gdzie mógł zabrać nas Matt. Obiecywał mi, że nie mam o co martwić się, bo wszystko jest ustalone i zamknięte na ostatni guzik. Cieszyłam się, że mam właśnie takiego mężczyznę obok siebie. Przy nim nie musiałam martwić się o nic. Z nim czułam się bezpiecznie i byłam szczęśliwa. Z dnia na dzień odkrywałam, jakim jest cudownym człowiekiem i potwierdzały się słowa mojej siostry ‘jesteś szczęściaro’.
- Dojeżdżamy już na miejsce- usłyszałam jego ciepły głos.
Odwróciłam się twarzą do okna i zauważyłam widok, który zaparł mi dech w piersiach. Niespokojny ocean falował wodę, a nad horyzontem budził się nowy dzień, gdzie wschodziło jarzące się słońce. Zbliżaliśmy się do domu. Musieliśmy być, gdzieś w pobliżu wybrzeża. Zwróciłam się do Nate'a:
- Jesteśmy prawie na miejscu. Chyba czas obudzić ją.
- Nie chciałbym dostać w twarz, czy coś z tych rzeczy- zażartował.- Wniosę ją do środka.
Uśmiechnęłam się i podziękowałam mu.
Matt zatrzymał samochód, parkując go przed drewnianym domkiem, który wynajął dla naszej czwórki. Wyszedł pierwszy, pospieszając, by otworzyć mi drzwi. Za nim wyszedł Nate i otworzył tylne drzwi. Odpiął delikatnie pas, którym przypięta była Agnes i wziął ją w ramiona.
- Matt, mógłbyś wnieść moje i Ag bagaże?
- Jasne. Trzymaj klucze i wejdź. Pokój na górze jest wasz... prostuję od razu, są dwa łóżka.
- Będzie bardzo zadowolona, że przez miesiąc będzie musiała widzieć mnie z samego rana i wieczora.
- Wszystko będzie dobrze- powiedziałam, przyglądając się mu.
- Mam nadzieję- odpowiedział, uśmiechnął się do mnie i wszedł do domku.
- Dziękuję kochanie- powiedziałam i pocałowałam mojego męża w usta.
Miesiąc miodowy zapowiadał się naprawdę świetnie!



Obserwatorzy