Słońce raziło mnie swoim światłem, aż zakręciło mi się w głowie. Przewróciłam się na drugą stronę i zobaczyłam naprzeciwko łóżko. Zachodziłam sobie w głowę, gdzie mogłam być, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Nadal byłam zmęczona i nie miałam żadnej ochoty, by wydostać się z przytulnej pościeli. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się ponownie we śnie.
Ponownie wstałam z łóżka z powodu okropnego pragnienia. Nigdzie w swojej torbie nie mogłam znaleźć butelki wody. Obejrzałam się po beżowym pokoju, ale niczego nie zauważyłam. Bez zastanowienia wyszłam z pokoju. Oglądnęłam się za siebie i nie wyglądało to za dobrze. Nie przypominałam sobie niczego, co mogło sugerować, gdzie teraz znajdowałam się. Korytarzem przeszłam się aż do końca. Było to ostatnie piętro budynku, w którym byłam. Pomieszczenie na końcu korytarza to łazienka, która była wolna. Weszłam do niej mile zaskoczona. W środku było czysto i brakowało znaków jakiegokolwiek użytkowania, wszystko wyglądało na nowe i świeże, jakby przygotowane na kogoś przyjazd. Skorzystałam już z tego, że weszłam do łazienki i spojrzałam w swoje odbicie. Wyglądałam gorzej niż fatalnie, ale nie to było moim największym zmartwieniem. Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. W końcu odnalazłam okno w sklepieniu dachu i wyjrzałam za nie. Gdy zauważyłam ocean i plażę, moje oczy wychodził pewnie z orbit. Serce zaczęło mi szybciej bić, a sama spanikowałam. Znalazłam zaraz drewniane schody, po których ostrożnie stawiałam kolejne kroki. Po trzech stopniach stanęłam, widząc czyjeś nogi, które zmierzały w moją stronę. Wstrzymałam oddech, a kiedy usłyszałam głos Nate’a omal nie spadłam ze schodów.
Usiadłam na jednym ze stopni, trzymając się barierki i oszołomiona patrzyłam na niego. Nonszalancko rozsiadł się na sofie, która stała naprzeciw i popijał coś z kubka. Chciałam zadać mu tyle pytań, ale kiedy przypomniałam sobie jak wyglądam, gdy on prezentował się bez zarzutów to wstałam i zawróciłam się. Skierowałam się do pokoju, gdzie stała moja walizka. Szybko wyjęłam z niej najpotrzebniejsze rzeczy wraz z kosmetyczką i poszłam do łazienki, gdzie próbowałam dojść do siebie. Zimny prysznic dobrze mi zrobił, a makijaż ukrył moje niedoskonałości i zmęczenie po minionej nocy. Ubrałam się w przygotowane szorty i bokserkę, i ponownie, tym razem spokojnie zeszłam na dół.
Był to pokój dzienny z jadalnią, inaczej nie mogłam sobie tego pomieszczenia nazwać. Przy stole, który połączony był z małym aneksem kuchennym, siedział Nate i przyglądał mi się badawczym wzrokiem. Po prawej stronie była ściana z drzwiami, które prowadził zapewne jeszcze do innego pokoju, a po lewej stronie stała sofa, obok był telewizor plazmowy. Obejrzałam się dokładnie za siebie. Na ścianach królował jedynie beż, nic więcej nie zdobiło pustych murów mieszkalnych.
- Podoba ci się?- Usłyszałam jego głos za sobą.- Gdzie jesteśmy?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie i odwróciłam się do niego.
Krzątał się przy lodówce, wyjmując z niej butelkę wody i cytrynę. Wziął w dłoń szklankę i nalał do niej wody, a następnie wkroił do środka kawałek cytryny. Podeszłam bliżej i usiadłam na krześle obok niego, a on bez słowa podał mi ową szklankę. Uśmiechnęłam się do niego, dziękując mu. Nic nie mówiłam przez chwilę. Rozkoszowałam się ciszą i smakiem schłodzonej wody. Moje pragnienie zostało zaspokojone i teraz mogłam myśleć o zupełnie innych rzeczach. Dopiero zdałam sobie sprawę, że dziś musi być niedziela, czyli na jutro miałam zarezerwowany bilet powrotny do Londynu. Ponowiłam moje pytanie do Nate'a, a on zdziwił się.
- Naprawdę nie pamiętasz? Jesteśmy na miesiącu miodowym Camille i Matta.
- Chyba sobie żartujesz ze mnie- zaśmiałam się głośno, ale zaraz zamknął mi usta palcem, kręcąc przy tym głową.
- Śpią obok, zapewne są bardziej zmęczeni niż my- zadziornie spojrzał na mnie, na co tylko przewróciłam oczami i lekko szturchnęłam go w przedramię.
Musiałam wczoraj zaszaleć z alkoholem, bo nie przypominałam sobie, jak Matt ogłosił swój niecny plan. W pamięci miałam wyłącznie kawałki wczorajszego wesela. Pamiętam doskonale, jak podszedł do mnie Nate, później jak poznałam miłego i przystojnego kuzyna mojej przyjaciółki i tu fragmentu nie pamiętałam, aż do rozmowy na tarasie z Nate'em i na tym kończy się. Powiedziałam to mu, że mam a on zbawił mnie tym, że: ‘Wcale nie dziwię się. Przesadziłaś wczoraj trochę z winem, z Chrisem.’ Widziałam, jak spoważniał, gdy wymówił jego imię. Czułam, że nie tylko z alkoholem przedobrzyłam, ale i zaszłam za skórę Nate'owi.
- Zrobiłam wczoraj coś nie tak?- Spytałam zagubiona.
- Nie mogę zagwarantować ci, że nie. Nie obracałaś się jedynie w moim towarzystwie.
‘Super’, pomyślałam sobie. Podparłam ciężką głowę rękoma i zastanawiałam się, co mogłam wczoraj zrobić. Wiedziałam, że nie kontroluję się, gdy zbyt dużo wypiję i zazwyczaj po takich incydentach miewam kłopoty. Westchnęłam i odwróciłam się do mojego przyjaciela, który nie odrywał oczu ode mnie. Zapewne zauważył już moje wory pod oczami, ale nie miał zamiaru skomentować ich, by nie dołować mnie za bardzo.
- Mam zarezerwowany bilet na jutro- odezwałam się po chwili, a on znowu skierował swoją twarz wprost na mnie.
Byłam przyzwyczajona do tego, że zawsze rozmawiając ze mną patrzył mi głęboko w oczy. Przeważnie nie bardzo utrzymywałam kontakt wzrokowy z rozmówcą przez tak długi czas, jak z Nate'em i to sprawiało, że czułam się niekiedy niekomfortowo.
- Obiecałaś Camille, że zostaniesz tu na miesiąc.
- Obiecałam?! Nate, wiesz w jakim stanie byłam. Nie wiedziałam, co plotę. Nie brałam pod uwagę niczego, a studia nie będą czekać na mnie. Mam zaczęty trzeci rok, decydujący i powiedz mi, jak mam to rzucić… sam wiesz, co to znaczy. Za tydzień mam bardzo ważne kolokwium, jak mam je zaliczyć, będąc tu. To nonsens.
- Zadzwoń na uczelnie i poproś o urlop, później skontaktuj się z linią lotniczą i przekieruj swój bilet.
Niby miał rację. Do wykorzystania miałam jeszcze miesiąc wolnego, ale nie uważałam to za zbyt dobry pomysł. Chętnie zrobiłabym sobie chwilę odpoczynku, a spędzenie miesiąca w gronie przyjaciół… kusiło mnie, żeby zostać. Martwiłam się wyłącznie o to, że Nate nie będzie bawił się dobrze podczas mojej obecności.
- Obiecaj, że jeśli będę robiła coś wbrew tobie i źle wyrażę się, raniąc cię to powiesz mi to prosto w twarz. Ok?
- Jak sobie życzyć, Ag. Pamiętasz, że mamy wspólny pokój?- Uśmiechnął się do mnie swoim jednym ze swoich najurokliwszych uśmiechów, a ja roześmiał się z niemożności.
Kilka dni później…
Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciszą i słońcem, które ogrzewało moje półnagie ciało. Nie pamiętałam już, jaki czas temu mogłam pozwolić sobie na wylegiwanie się w bikini na plaży. Od kilku miesięcy moje życie kręciło się wokół sesji, wybiegów, wywiadów i paparazzi, którzy nie dawali mi chwili odetchnienia. Czasami już miewałam chęci, żeby wszystko rzucić i żyć jak dawniej, ale wtedy przypominałam sobie, ile kosztowało mnie, żeby dojść na okładki nowojorskich magazynów mody. Wiele zawdzięczałam również motywacji i wsparciu mojego ukochanego męża. To dzięki niemu miałam ciągłą chęć, żeby walczyć i spełniać swoje marzenia.
W końcu miałam chwilę dla Matta i siebie. Przy boku miałam dwójkę przyjaciół. Czego mogłam chcieć więcej? Odpowiedź była banalna. Chciałam, żeby ta chwila trwała znacznie dłużej niż miesiąc miodowy. Otworzyłam oczy. Na nosie miałam swoje ulubione różowe okulary przeciwsłoneczne, które chroniły mnie od zmarszczek mimicznych. Szefowa agencji modelek, z którą współpracowałam była przewrażliwiona na jakiekolwiek zmiany w wyglądzie swoich dziewczyn. Codziennie wchodząc do agencji każda musiała przejść do mierzenia sylwetki, ważenia itp. u swojego osobistego agenta. Na szczęście przyszło mi pracować z przesympatycznym chłopakiem o imieniu David. Pracowałam z nim od roku i nie miałam na co narzekać. Naprawdę poszczęściło mi się. Zawsze zabiegał o najlepsze oferty i kontrakty dla mnie. Oczywiście dostawał on sporą sumę z każdego negocjowanego kontraktu, ale nasza współpraca układała się przede wszystkim dlatego, że doskonale rozumieliśmy się i wspaniale rozpoznał, co chciałam osiągać w modelingu.
Przypomniawszy sobie o pracy panicznie zaczęłam szukać w torbie kremu z wysokim filtrem. Kiedy w końcu znalazłam go wsmarowała sporą część w skórę na całym moim ciele. Znów mogłam odetchnąć i zrelaksować się. Jednak zaraz moją uwagę przykuła sytuacja, która działa się przy naszym domku. Plaża znajdowała się za drugą stroną ulicy przed domkiem. Na zewnątrz stała moja przyjaciółką, a za nią zaraz wybiegł Nate. Nie miałam pojęcia, co mogło stać się. Nie słyszałam, co do siebie mówili, domyślałam się tylko z kolejnych gestów, kroków.
Agnes wyglądała na podenerwowaną. Nate widocznie tłumaczył coś jej, bardzo często gestykulując w jej stronę. Czy oni właśnie kłócili się? Ostatnio bardzo dobrze układało się między nimi. Zauważył to nawet Matt, ale nie tylko w naszym towarzystwie próbowali zachowywać się, jak należy. Między nimi naprawdę poprawiło się. Myślałam, że wszystko było jasne… ale znów myliłam się.
Ponownie wstałam z łóżka z powodu okropnego pragnienia. Nigdzie w swojej torbie nie mogłam znaleźć butelki wody. Obejrzałam się po beżowym pokoju, ale niczego nie zauważyłam. Bez zastanowienia wyszłam z pokoju. Oglądnęłam się za siebie i nie wyglądało to za dobrze. Nie przypominałam sobie niczego, co mogło sugerować, gdzie teraz znajdowałam się. Korytarzem przeszłam się aż do końca. Było to ostatnie piętro budynku, w którym byłam. Pomieszczenie na końcu korytarza to łazienka, która była wolna. Weszłam do niej mile zaskoczona. W środku było czysto i brakowało znaków jakiegokolwiek użytkowania, wszystko wyglądało na nowe i świeże, jakby przygotowane na kogoś przyjazd. Skorzystałam już z tego, że weszłam do łazienki i spojrzałam w swoje odbicie. Wyglądałam gorzej niż fatalnie, ale nie to było moim największym zmartwieniem. Wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. W końcu odnalazłam okno w sklepieniu dachu i wyjrzałam za nie. Gdy zauważyłam ocean i plażę, moje oczy wychodził pewnie z orbit. Serce zaczęło mi szybciej bić, a sama spanikowałam. Znalazłam zaraz drewniane schody, po których ostrożnie stawiałam kolejne kroki. Po trzech stopniach stanęłam, widząc czyjeś nogi, które zmierzały w moją stronę. Wstrzymałam oddech, a kiedy usłyszałam głos Nate’a omal nie spadłam ze schodów.
Usiadłam na jednym ze stopni, trzymając się barierki i oszołomiona patrzyłam na niego. Nonszalancko rozsiadł się na sofie, która stała naprzeciw i popijał coś z kubka. Chciałam zadać mu tyle pytań, ale kiedy przypomniałam sobie jak wyglądam, gdy on prezentował się bez zarzutów to wstałam i zawróciłam się. Skierowałam się do pokoju, gdzie stała moja walizka. Szybko wyjęłam z niej najpotrzebniejsze rzeczy wraz z kosmetyczką i poszłam do łazienki, gdzie próbowałam dojść do siebie. Zimny prysznic dobrze mi zrobił, a makijaż ukrył moje niedoskonałości i zmęczenie po minionej nocy. Ubrałam się w przygotowane szorty i bokserkę, i ponownie, tym razem spokojnie zeszłam na dół.
Był to pokój dzienny z jadalnią, inaczej nie mogłam sobie tego pomieszczenia nazwać. Przy stole, który połączony był z małym aneksem kuchennym, siedział Nate i przyglądał mi się badawczym wzrokiem. Po prawej stronie była ściana z drzwiami, które prowadził zapewne jeszcze do innego pokoju, a po lewej stronie stała sofa, obok był telewizor plazmowy. Obejrzałam się dokładnie za siebie. Na ścianach królował jedynie beż, nic więcej nie zdobiło pustych murów mieszkalnych.
- Podoba ci się?- Usłyszałam jego głos za sobą.- Gdzie jesteśmy?- Odpowiedziałam pytaniem na pytanie i odwróciłam się do niego.
Krzątał się przy lodówce, wyjmując z niej butelkę wody i cytrynę. Wziął w dłoń szklankę i nalał do niej wody, a następnie wkroił do środka kawałek cytryny. Podeszłam bliżej i usiadłam na krześle obok niego, a on bez słowa podał mi ową szklankę. Uśmiechnęłam się do niego, dziękując mu. Nic nie mówiłam przez chwilę. Rozkoszowałam się ciszą i smakiem schłodzonej wody. Moje pragnienie zostało zaspokojone i teraz mogłam myśleć o zupełnie innych rzeczach. Dopiero zdałam sobie sprawę, że dziś musi być niedziela, czyli na jutro miałam zarezerwowany bilet powrotny do Londynu. Ponowiłam moje pytanie do Nate'a, a on zdziwił się.
- Naprawdę nie pamiętasz? Jesteśmy na miesiącu miodowym Camille i Matta.
- Chyba sobie żartujesz ze mnie- zaśmiałam się głośno, ale zaraz zamknął mi usta palcem, kręcąc przy tym głową.
- Śpią obok, zapewne są bardziej zmęczeni niż my- zadziornie spojrzał na mnie, na co tylko przewróciłam oczami i lekko szturchnęłam go w przedramię.
Musiałam wczoraj zaszaleć z alkoholem, bo nie przypominałam sobie, jak Matt ogłosił swój niecny plan. W pamięci miałam wyłącznie kawałki wczorajszego wesela. Pamiętam doskonale, jak podszedł do mnie Nate, później jak poznałam miłego i przystojnego kuzyna mojej przyjaciółki i tu fragmentu nie pamiętałam, aż do rozmowy na tarasie z Nate'em i na tym kończy się. Powiedziałam to mu, że mam a on zbawił mnie tym, że: ‘Wcale nie dziwię się. Przesadziłaś wczoraj trochę z winem, z Chrisem.’ Widziałam, jak spoważniał, gdy wymówił jego imię. Czułam, że nie tylko z alkoholem przedobrzyłam, ale i zaszłam za skórę Nate'owi.
- Zrobiłam wczoraj coś nie tak?- Spytałam zagubiona.
- Nie mogę zagwarantować ci, że nie. Nie obracałaś się jedynie w moim towarzystwie.
‘Super’, pomyślałam sobie. Podparłam ciężką głowę rękoma i zastanawiałam się, co mogłam wczoraj zrobić. Wiedziałam, że nie kontroluję się, gdy zbyt dużo wypiję i zazwyczaj po takich incydentach miewam kłopoty. Westchnęłam i odwróciłam się do mojego przyjaciela, który nie odrywał oczu ode mnie. Zapewne zauważył już moje wory pod oczami, ale nie miał zamiaru skomentować ich, by nie dołować mnie za bardzo.
- Mam zarezerwowany bilet na jutro- odezwałam się po chwili, a on znowu skierował swoją twarz wprost na mnie.
Byłam przyzwyczajona do tego, że zawsze rozmawiając ze mną patrzył mi głęboko w oczy. Przeważnie nie bardzo utrzymywałam kontakt wzrokowy z rozmówcą przez tak długi czas, jak z Nate'em i to sprawiało, że czułam się niekiedy niekomfortowo.
- Obiecałaś Camille, że zostaniesz tu na miesiąc.
- Obiecałam?! Nate, wiesz w jakim stanie byłam. Nie wiedziałam, co plotę. Nie brałam pod uwagę niczego, a studia nie będą czekać na mnie. Mam zaczęty trzeci rok, decydujący i powiedz mi, jak mam to rzucić… sam wiesz, co to znaczy. Za tydzień mam bardzo ważne kolokwium, jak mam je zaliczyć, będąc tu. To nonsens.
- Zadzwoń na uczelnie i poproś o urlop, później skontaktuj się z linią lotniczą i przekieruj swój bilet.
Niby miał rację. Do wykorzystania miałam jeszcze miesiąc wolnego, ale nie uważałam to za zbyt dobry pomysł. Chętnie zrobiłabym sobie chwilę odpoczynku, a spędzenie miesiąca w gronie przyjaciół… kusiło mnie, żeby zostać. Martwiłam się wyłącznie o to, że Nate nie będzie bawił się dobrze podczas mojej obecności.
- Obiecaj, że jeśli będę robiła coś wbrew tobie i źle wyrażę się, raniąc cię to powiesz mi to prosto w twarz. Ok?
- Jak sobie życzyć, Ag. Pamiętasz, że mamy wspólny pokój?- Uśmiechnął się do mnie swoim jednym ze swoich najurokliwszych uśmiechów, a ja roześmiał się z niemożności.
Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciszą i słońcem, które ogrzewało moje półnagie ciało. Nie pamiętałam już, jaki czas temu mogłam pozwolić sobie na wylegiwanie się w bikini na plaży. Od kilku miesięcy moje życie kręciło się wokół sesji, wybiegów, wywiadów i paparazzi, którzy nie dawali mi chwili odetchnienia. Czasami już miewałam chęci, żeby wszystko rzucić i żyć jak dawniej, ale wtedy przypominałam sobie, ile kosztowało mnie, żeby dojść na okładki nowojorskich magazynów mody. Wiele zawdzięczałam również motywacji i wsparciu mojego ukochanego męża. To dzięki niemu miałam ciągłą chęć, żeby walczyć i spełniać swoje marzenia.
W końcu miałam chwilę dla Matta i siebie. Przy boku miałam dwójkę przyjaciół. Czego mogłam chcieć więcej? Odpowiedź była banalna. Chciałam, żeby ta chwila trwała znacznie dłużej niż miesiąc miodowy. Otworzyłam oczy. Na nosie miałam swoje ulubione różowe okulary przeciwsłoneczne, które chroniły mnie od zmarszczek mimicznych. Szefowa agencji modelek, z którą współpracowałam była przewrażliwiona na jakiekolwiek zmiany w wyglądzie swoich dziewczyn. Codziennie wchodząc do agencji każda musiała przejść do mierzenia sylwetki, ważenia itp. u swojego osobistego agenta. Na szczęście przyszło mi pracować z przesympatycznym chłopakiem o imieniu David. Pracowałam z nim od roku i nie miałam na co narzekać. Naprawdę poszczęściło mi się. Zawsze zabiegał o najlepsze oferty i kontrakty dla mnie. Oczywiście dostawał on sporą sumę z każdego negocjowanego kontraktu, ale nasza współpraca układała się przede wszystkim dlatego, że doskonale rozumieliśmy się i wspaniale rozpoznał, co chciałam osiągać w modelingu.
Przypomniawszy sobie o pracy panicznie zaczęłam szukać w torbie kremu z wysokim filtrem. Kiedy w końcu znalazłam go wsmarowała sporą część w skórę na całym moim ciele. Znów mogłam odetchnąć i zrelaksować się. Jednak zaraz moją uwagę przykuła sytuacja, która działa się przy naszym domku. Plaża znajdowała się za drugą stroną ulicy przed domkiem. Na zewnątrz stała moja przyjaciółką, a za nią zaraz wybiegł Nate. Nie miałam pojęcia, co mogło stać się. Nie słyszałam, co do siebie mówili, domyślałam się tylko z kolejnych gestów, kroków.
Agnes wyglądała na podenerwowaną. Nate widocznie tłumaczył coś jej, bardzo często gestykulując w jej stronę. Czy oni właśnie kłócili się? Ostatnio bardzo dobrze układało się między nimi. Zauważył to nawet Matt, ale nie tylko w naszym towarzystwie próbowali zachowywać się, jak należy. Między nimi naprawdę poprawiło się. Myślałam, że wszystko było jasne… ale znów myliłam się.
Agnes powoli wychodziła z siebie. Z tej odległości czułam, że była strzępkiem nerwów. Widziałam, że coś wykrzykiwała w stronę chłopka. Zawsze w takich chwilach chciałam być jak najbliżej jej, by móc jak najszybciej przytulić ją i porozmawiać o wszystkim. Jednak wiedziałam, że nie powinnam wtrącać się na razie. ‘Odczekam’ powtarzałam sobie, ale w środku coraz szybciej łamałam się. Chwilę potem zobaczyłam, jak Nate przybliżał się do niej i przytulił ją do siebie, gładząc jej włosy. Wyglądali przejmująco, ale tylko przez chwilę, bo potem Agnes wyrwała się z rąk Nate'a i rzuciła się przez schody do domku, krzycząc coś za sobą. Chciałam już ruszyć do niego, ale kiedy zauważył mnie na plaży to sam skierował się w moją stronę. Nie zdążyłam o cokolwiek zapytać się, bo sam ujawnił wszystko przede mną: - Nie wiem, co źle robię… wczoraj i przedwczoraj wszystko było okay. Rozmawialiśmy ze sobą, jak kiedyś, do samego rana, a potem zasypialiśmy wykończeni na podłodze. Próbuję kontrolować się, nie zbliżać się zbytnio do niej, ale czasem nasze zbliżenia wychodzą zupełnie spontanicznie i nawet nie ma nic w tym nic złego, ale czasem Ag naprawdę grubo przesadza. Każde jej słowo przesycone oburzeniem jest jak ostrze zamoczone w jadzie, śmiertelnej truciźnie i wymierzone prosto w moje serce… spędziliśmy ze sobą tylko kilka dni, a czuję się równie okropnie, jak po ostatniej klasie liceum. Ta miłość niszczy mnie od środka i powoli zabija…
Nie wiedziałam, co powiedzieć mu. Strasznie współczułam mu, ale jak mogłam mu pomóc… mogłam wyłącznie porozmawiać z Agnes.
- Porozmawiam z Agnes, ale nie obiecuję, żeby coś zmieniło się.
Stał naprzeciwko mnie. Twarz miał przygaszoną, a ręce załamane. Byłam na siebie zła, że nie byłam w stanie mu pomóc. Poprawił swoją koszulę i szelki, odwrócił się do mnie, dziękując i zawrócił do domku.
- Nie wiem już jak mam docierać do niej. Odpuściłbym to wszystko, zapomniałbym, ale nie potrafię… Myślałem, że to za mną… W New Jersey moje życie wyglądało zupełnie inaczej, próbowałem zapomnieć o niej i do czasu, kiedy znowu zobaczyłem ją. Nie chcę tego roztrząsać tutaj, chyba powinienem do niej pójść…- przerwałem głuchą ciszę, która zapanowała w salonie, gdy wróciłem z zewnątrz.
Matt wcześniej widział kłótnię z Ag, ale zapewne Camille wytłumaczyła mu wszystko. Nie miałem im nic za złe, ale nie byłem gotowy na bardziej otwarte rozmowy o tym, co czułem nawet z Ag. Długi samotny spacer po cichej nabrzeżnej okolicy Charleston pomógł mi uspokoić się, ale serce znowu zaczęło walić jak młot.
Nie mogłem wycofać się, jak tchórz, gdy moi przyjaciele patrzyli na moje kolejno robione kroki. Wziąłem wdech i z pewnością ruszyłem na przód, słysząc za sobą słowa wsparcia Camille. Matt miał naprawdę szczęście, że na swojej drodze spotkał ją, ale ja też miałem, była świetną przyjaciółką.
Nie wiedziałam, co powiedzieć mu. Strasznie współczułam mu, ale jak mogłam mu pomóc… mogłam wyłącznie porozmawiać z Agnes.
- Porozmawiam z Agnes, ale nie obiecuję, żeby coś zmieniło się.
Stał naprzeciwko mnie. Twarz miał przygaszoną, a ręce załamane. Byłam na siebie zła, że nie byłam w stanie mu pomóc. Poprawił swoją koszulę i szelki, odwrócił się do mnie, dziękując i zawrócił do domku.
- Nie wiem już jak mam docierać do niej. Odpuściłbym to wszystko, zapomniałbym, ale nie potrafię… Myślałem, że to za mną… W New Jersey moje życie wyglądało zupełnie inaczej, próbowałem zapomnieć o niej i do czasu, kiedy znowu zobaczyłem ją. Nie chcę tego roztrząsać tutaj, chyba powinienem do niej pójść…- przerwałem głuchą ciszę, która zapanowała w salonie, gdy wróciłem z zewnątrz.
Matt wcześniej widział kłótnię z Ag, ale zapewne Camille wytłumaczyła mu wszystko. Nie miałem im nic za złe, ale nie byłem gotowy na bardziej otwarte rozmowy o tym, co czułem nawet z Ag. Długi samotny spacer po cichej nabrzeżnej okolicy Charleston pomógł mi uspokoić się, ale serce znowu zaczęło walić jak młot.
Nie mogłem wycofać się, jak tchórz, gdy moi przyjaciele patrzyli na moje kolejno robione kroki. Wziąłem wdech i z pewnością ruszyłem na przód, słysząc za sobą słowa wsparcia Camille. Matt miał naprawdę szczęście, że na swojej drodze spotkał ją, ale ja też miałem, była świetną przyjaciółką.
Gdy pokonałem wszystkie schody, prowadzące do jedynego piętra w tym domku, stanąłem i spróbowałem zebrać krążące myśli w jedno. Poprawiłem mankiety swojej koszuli i przypięte do spodni szelki. Zupełnie nie wiedziałem, czym tak denerwowałem się. Stanąłem przed drzwiami mojego i jej pokoju. Cicho zapukałem i nie czekając na odpowiedź wszedłem do środka. Siedziała skulona po lewej stronie pokoju za swoim łóżkiem, gdzie ostatnio przegadaliśmy całą noc. Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Nie zdążyłem rozgryźć jej, bo zaraz odwróciła wzrok i patrzyła beznamiętnie w ściany tego małego pokoju. Atmosfera stawała się nie do zniesienia. Bez zastanowienia usiadłem tuż przy niej. Z trudem przychodziło mi niespoglądanie w jej stronę, to nie było w moim stylu. Zawsze patrzyłem na nią żarliwym wzrokiem, gdy byliśmy tak blisko siebie, musiałem wtedy z tym walczyć. Wytrwałem w swoim, a milczenie to ona przerwała po kilkunastu minutach.
- Nate- szepnęła omal niesłyszalnie.
- Tak, jestem tutaj- odpowiedziałem sarkastycznie, odwróciłem się twarzą do niej i zauważyłem, że zbierało ją na płacz.
- Nate- szepnęła omal niesłyszalnie.
- Tak, jestem tutaj- odpowiedziałem sarkastycznie, odwróciłem się twarzą do niej i zauważyłem, że zbierało ją na płacz.
Ścisnąłem jeszcze mocniej pięści i starałem opanować swoje emocje, by nie zrobić czegoś, czego mógłbym żałować przez najbliższy miesiąc. Miałem ochotę rzucić jej 'nic takiego nie stało się, nie wiń się Ag, wina leży po obu stronach' i jak najszybciej objąć ją, ale wiedziałem, że byłoby to złe posunięcie z mojej strony. Nie mogłem lekceważyć takich sytuacji, bo nie chciałem, aby one miały miejsce kiedykolwiek. Miałem ich serdecznie dość. Cierpliwie czekałem aż weźmie się w garść i będzie gotowa na rozmowę, zaraz też i odezwała się:
- Wiem, że zachowałam się jak zimna suka, bez żadnych uczuć. Ciągle tak robię- wzruszyła bezsilnie ramionami i miałem już coś powiedzieć, kiedy to ona uciszyła mnie.- Nie zaprzeczaj, bo oboje najlepiej o tym wiemy. Zachowuję się, jak rozdrażniona gówniara, która ma przyjemność z zadawania bólu swojemu przyjacielowi... ale tak nie jest- mówiła łamiącym głosem.
Wziąłem głęboki oddech, usiadłem naprzeciwko niej i wyciągnąłem do niej ręce. Siedzieliśmy przytuleni do siebie tak aż nie odezwał się telefon Ag.
- Przepraszam cię- powiedziała i odrywając się ode mnie odebrała niezwlekający telefon.- Halo... O Chris, miło cię słyszeć..
Kiedy usłyszałem jego imię zagotowało się we mnie, a gdy uśmiechnęła się na jego głos to znowu miałem ochotę wyjść stąd jak najdalej i trzasnąć drzwiami.
Kiedy usłyszałem jego imię zagotowało się we mnie, a gdy uśmiechnęła się na jego głos to znowu miałem ochotę wyjść stąd jak najdalej i trzasnąć drzwiami.
*
Camille dniami i wieczorami była bez życia. Non stop nasze rozmowy zaczynały się na Agnes i Nate'cie, kończyły się także na nich. Wiedziałem, że bardzo przeżywała ich kłótnie, mi też nie było to obojętne, ale nawet najlepsi przyjaciele kłócą się. Poza tym, tam gdzie jedno z nich było zakochane bez wzajemności, a druga osoba ciągle robiła by odkochała się to była dopiero prawdziwa mieszanka wybuchowa. Nie tak wyobrażałem sobie nasz miodowy miesiąc...
Camille chodziła całymi dniami przygaszona. Wówczas w pogodny, słoneczny dzień znowu przesiadaliśmy sofę w pokoju dziennym i czekaliśmy, co wyniknie z rozmowy naszych przyjaciół. Próbowałem przekonać ją, że może powinniśmy wyrwać się gdzieś, aby nie przeszkadzać im. Nie zgodziła się na mój układ i jednak zostaliśmy w domku, czekając na dalszy rozwój akcji.
- Wyglądasz bardziej zmęczona niż w Nowym Yorku...
- Nic mi nie jest. Nie martw się kochanie- powiedziała i jeszcze bliżej mnie usadowiła się i wtuliła się w moje ciało.
- Mam nadzieję- uśmiechnąłem się do niej i splotłem nasze dłonie, bawiąc się przy tym jej obrączką.- Wiesz, że jesteśmy już tydzień w związku małżeńskim?
- Chciałeś mnie zagiąć?- Udawała oburzoną i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Ostatnio tak bardzo brakowało mi jej uśmiechu...
Uspokoiliśmy się, gdy w pomieszczeniu zjawiła się Agnes, a za nią wszedł Nate. Agnes ruszyła do lodówki i zaczęła z niej wyjmować kolejne produkty, przy okazji coś nucąc.
- Macie ochotę na coś słodkie, słodziaczki?
- Z chęcią- jako pierwszy odezwał się Nate, a Agnes roześmiała się.
- Miała na myśli nowożeńców, ale oczywiście dla ciebie też zrobię.
Widziałem, jak Camille diametralnie zmienił się humor, a jej twarz rozjaśniła się. Przytuliłem ją mocno, a ona zdołała tylko kiwnąć głową w stronę przyjaciółki, potwierdzając, że my także zjemy jej wypiek. Wstałem z sofy, wziąłem jej rękę i zaciągnęłam ją na spacer przy zachodzącym słońcu.